1. |
JASZA
04:17
|
|||
Jasza
Najpierw unoszę tylko ręce,
To nogi moje wnet odrywa
Od kocich łbów, które na jawie
Dawno już asfalt całe skrywa.
Potem już dziwnie siłą woli
Lecę to nisko, to wysoko.
Jak chcę to dym z kominów łowię;
Jak chcę, nie sięga do nich oko.
Sięgam powoli,
Wyciągam spod mgły.
Latam dowoli.
Podniebne mam sny.
Sięgam powoli,
Wyciągam spod mgły.
Latam dowoli.
Podniebne mam sny.
Całe podwórka, parki, domy
Widzę a słyszę miasta głosy.
I z góry sam to wszystko chłonę,
Aż zbudzą mnie ze snu odgłosy.
Sięgam powoli,
Wyciągam spod mgły.
Latam dowoli.
Podniebne mam sny.
Sięgam powoli,
Wyciągam spod mgły.
Latam dowoli.
Podniebne mam sny.
|
||||
2. |
SOR
03:25
|
|||
SOR
Byłem w czyśćcu ludzkich ciał,
Których serca obnażone.
Słuchać wszystkich tam bym chciał,
Czuć ich bicie, gdy zranione.
I w te oczy zalęknione
Chciałbym wpuścić choćby cień,
Pod powieki cień nadziei
Że stąd wyjdą lada dzień.
To miejsce tego nie ma
Choćbym chciał.
Duch tutaj umiera
Pośród ciał.
Ciągle przybywa
Ludzkich ran.
Serca choć biją, lęk w nich.
I te dłonie poranione
Głaskałbym i trzymał sam,
Że nie będą tu splecione
Na ostatnią drogę tam.
I że nogi połamane
Uleczone będą już.
Wyprowadzą na powietrze
Płuca wciągną życia kurz.
To miejsce tego nie ma
Choć bym chciał
duch tutaj umiera
Pośród ciał
ciągle przybywa
Ludzkich ran
Serca choć biją
lęk w nich.
To miejsce tego nie ma
Choćbym chciał.
Duch tutaj umiera
Pośród ciał.
Ciągle przybywa
Ludzkich ran.
Serca choć biją, lęk w nich, strach.
|
||||
3. |
OKULARY
03:57
|
|||
OKULARY
Dawniej ich znałem, W kamienicy między nami.
Starszych panów w garniturach,
Emerytów z imionami:
Władek, Józef, Stasiek, Bronek.
Grabarz, stolarz, gliniarz, skryba.
Dzisiaj nie wiem, jak mój sąsiad
Z na przeciwka się nazywał.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało.
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało.
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
Ich odejścia pamiętałem,
Jak ich żony nie płakały.
Ja płakałem nie dlatego,
Że chłopakiem byłem małym.
Dziś sąsiada nie spotkałem
W potarganym swetrze starym.
Na śmietniku zobaczyłem
Jego stare okulary.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało.
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało.
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
Nikt nie słyszał co się stało
Pogotowie go zabrało.
Nosił dziany sweter stary
Pozostawił okulary.
|
||||
4. |
NAFTALINA
04:48
|
|||
Naftalina
Jeden czas był nam dany.
Ty stara, maleńki ja.
Krótki czas mi się dłużył;
Zgarbiona płakałaś w drzwiach.
Chciałem iść, suchą dłonią
Skinęłaś, bym jeszcze siadł.
A gdy wreszcie uległem, wtedy
Ty znów "Zostań chwilę" szepnęłaś.
Pokój twój pachniał jak
Twe ubrania. Twój cały świat
Zawsze długo ze mną zostawał.
Daleko ja…
Dzisiaj bym oddał wiele
By poczuć, by tknąć, znów być
Całym światem w twoich ramionach.
A ty: "Zostań chwilę" szeptałabyś.
Pamięć za mną unosi je,
Stare, młode źrenice dwie.
Przecież już je spotkałem tam,
Gdzieś na progu czekają.
Stopni trzask przypomina mi Cię,
Gdy powracam tam.
Nie ma ciebie i mnie; naftaliny
Pozostał ślad
W tym powietrzu, które wdychałaś,
Wdychałem ja.
Nie zatrzyma mnie już i nie powie mi
Nikt: "Zostań chwilę"- nie szepnie.
Pamięć za mną unosi je,
Stare, młode źrenice dwie.
Przecież już je spotkałem tam,
Gdzieś na progu czekają.
Pamięć za mną unosi je,
Stare, młode źrenice dwie.
Przecież już je spotkałem tam,
Gdzieś na progu czekają w drzwiach.
|
||||
5. |
AKACJE
04:04
|
|||
Akacje
Ciepły, wiosenny
Na bruzdach skroni wiatr.
Akacji kwiaty
Ukryły szary świat.
Szeleszczą w locie
Bezgłośnie tkając biel,
Jeszcze na błocie
Pachnące kładą się.
Wędrujący tłum cieni
Płynie w puch.
Opatula bezimiennych
Wonny szum.
Schowany w płatkach
Pachnący cały świat.
Konarem niebo
Niebieskie kryje kwiat.
Jasno nie ciemno
Choć obłok rzuca cień
Na ziemię ciepłą
Pokrytą bielą czerń
Wędrujący tłum cieni
Płynie w puch
Opatula bezimiennych
Wonny szum
|
||||
6. |
SIANO
02:24
|
|||
Siano
Lipiec, przedpołudnie, żar się leje z nieba,
Dziecko śpi w wózeczku, jasny trakt.
Jedna ręka z czoła krople potu ściera,
Druga w cieniu wózek buja w takt.
Głośny ryk kosiarek dziecko ze snu budzi,
W zimny pot zamienia głośny płacz.
Kołysanka dziadka w końcu dziecko znudzi.
Wody w cieniu łyk i dalszy marsz.
Pachnie sianem w centrum metropolii
To odciąga moje myśli w młody czas.
Źdźbła ucięte, schnące pośród spalin.
Myślę o was tamtych, gdy tu nie ma was.
Przyjaciele moi z małych wiejskich krain!
Myślę o was ciepło, zwłaszcza wtedy gdy
W środku miasta, latem, zapach spod kosiarek
Dziecko w wózku opatula mi.
|
||||
7. |
CZY TY WIESZ
03:42
|
|||
Czy Ty wiesz
Mała rzecz oddala mnie od Ciebie
Chłodem wieje z ust.
Mała rzecz potrafi nas do siebie
Zbliżyć, szkoda słów.
Mała rzecz nas przecież połączyła
Choć nie waży nic.
Pusto tu a przecież pięknie było,
Chciałbym śmiać się znów.
Widzę Cię, jaka już umęczona
Nie masz siły stać.
Widzę Cię, niedokończone
Nasze kłótnie w Twoich łzach.
Widzę Cię, jak chłodzisz usta swoje
Dla dziecięcych czół.
Proszę Cię spójrz jeszcze w moją stronę,
Z Tobą jestem tu!
Czy Ty wiesz, że nawet nasze dzieci
W końcu pójdą spać.
Czy Ty wiesz?
Kupimy domek kiedyś
Też nas będzie stać.
Czy ty wiesz, że dorosłe dzieci
Pójdą zaraz w świat
A nasz dom zostanie pusty,
Ale w nim nie bedzie nas?
|
||||
8. |
ASD
03:54
|
|||
ASD
Czekałam wiele lat na Ciebie,
Niechętnie pojawiłeś się.
Pozostać chyba chciałeś w niebie
Wspomniałeś, że już wracać chcesz.
Używasz słów powszechnie znanych,
Znaczenia znasz, powtarzasz je,
Lecz gubisz się między słowami
Widzę jak krzyczysz do mnie, że ...
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
Skutecznie jesteś odpychany,
Tacy jak ty za burtą są.
Borykasz się też z emocjami
I nawet mnie masz za mgłą.
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
Rozpadasz się,
Rozpadasz na neurony.
|
||||
9. |
KOŁYSANKA
03:47
|
|||
Kołysanka
Dopiero koniec grudnia,
A lato się śni.
Pod spalinowym pledem
Miasto śpi.
Śnieg pod nartami trzeszczy
Zmarznięty mam nos,
Na rzęsach łzawe sople,
Chrapliwy oddech i głos.
Połykam mróz na metry,
Na skroniach mam łzy,
Migotające latarnie
Śpiewają mi.
Miasteczko wyludnione,
Tamtędy mknę.
Schowane za szybami
Sylwetki grzeją się.
Ulice puste, nie śliskie
Tam popiół i piach.
Oczy wpatrzone z witryn
W biegacza we łzach.
Latarniom moim z oddali,
Jeszcze ukłonię się.
Śnieg dawno się roztopił
Ja ciągle biegać chcę.
|
||||
10. |
GAWRON
04:05
|
|||
Gawron
Przyleciał gawron w zimny deszcz,
Zastukał w okno dziobem,
Otrzepał krople z piór.
Nie wiedział on, wiedziałem ja:
Posłanym był mi wrogiem,
Odgonić chciałem go.
Wiedziałem już, że ptak ten dziś
Wieści niechciane niesie,
Bolesną niosą treść.
I przyniósł mi nazajutrz tekst
Nekrolog w esemesie
Do dziś powala mnie.
Kimże był ten, co odszedł dziś?
Wyszedłem z jego ciała,
Kołysał mnie we śnie.
Z podobnych pragnień, lęków, ran
Chwila go porywała,
Usiadł na szklanym dnie.
Dał mi co mógł, co nie mógł wziął
Ze sobą. Dokąd? Nie wiem.
Nie pójdę tam, nie dziś.
Bo przeniósł się tam gdzie sam chciał
W krainę mu nieznaną
To raz obiecał mi.
|
||||
11. |
GORLIWOŚĆ
04:58
|
|||
Gorliwość
Już pod żebrami kłujący lód,
Oddech za krótki, panika znów.
Mózgowe zwoje zalewa deszcz
Niechcianych myśli. Uciekać chcę!
Gorliwość o dom Twój pożera mnie.
Gorliwość o dzieci Twoje przeraża mnie.
Gorliwość o dom Twój pożera mnie.
Gorliwość o dzieci Twoje przeraża mnie.
Lęk mój powszedni, mój czerstwy chleb.
Zapobieganie, przeraża mnie.
Wybuchy płaczu na własny gniew.
Twój dom jest we mnie, nie puszczę Cię!
Gorliwość o dom mój pożera mnie.
Gorliwość o dzieci moje przeraża mnie.
Gorliwość o dom Twój pożera mnie.
Gorliwość o dzieci Twoje przeraża mnie.
|
POLAKOWSKI Poland
Radek Polakowski- muzyk folkowy,klezmer,multiinstrumentalista (śpiew, akordeon, skrzypce, wiolonczela, cymbały, mbira).Urodzony w Sejnach. Kompozytor, autor tekstów a dawniej aktor.
Streaming and Download help
If you like POLAKOWSKI, you may also like:
Bandcamp Daily your guide to the world of Bandcamp